Niezwykle brakowało mi spotkań z aparatem, ale też sama świadomość zakazu była dotkliwa. To poczucie niepewności, braku stabilizacji.. sami wiecie, nic tylko czekać.
Z Michaliną i Pawłem spotkałam się na początku maja – chwilę po tym, jak ogłoszono możliwość realizacji sesji w plenerze. Był to też moment, kiedy cały świat kwitł i pachniał. Nie mogłam się oprzeć chęci, nie ukrywam. Po szybkim poszukiwaniach sad znalazł się w okolicach domu członków rodziny (najciemniej pod latarnią, mówią).
Mam szczęście do poznawania przesympatycznych, ciekawych ludzi. Tym razem nie było inaczej. Mam wrażenie, jakby zdjęcia powstały przy okazji spotkania ze znajomymi, a przecież dopiero się poznaliśmy. Jedynym utrudnieniem była pogoda, ale przecież nie można mieć wszystkiego, nadrabialiśmy uśmiechami.
Zresztą sami zobaczcie, jaka energia bije od tej dwójki!
Zostaw komentarz