Pewnej niedzieli byłam umówiona na dwie sesje w okolicach Warszawy. Z Anią, Kacprem i Kubą miałam się zobaczyć po południu w warszawskich Sadach Żoliborskich.
Wrzesień był pięknym miesiącem w tym roku. Ale… tego dnia, akurat w czasie zaplanowanych zdjęć miała być ulewa. Zgadniecie? Była i przemokłam całkowicie!
W takim razie, jakim cudem jest tak piękna aura? Przełożyliśmy sesję o godzinę, to wystarczyło. Ja troszkę podeschłam, wypiłam w restauracji ciepłą herbatę, a słońce zdążyło się nam pojawić. Nie wiem, co by było gdyby dalej padało…szczególnie że sesję przekładaliśmy od momentu, kiedy Kuba miał kilka miesięcy…. 😉
Opowiadam o tym, by pokazać, że takie sytuacje się dzieją. W przypadku sesji w plenerze jesteśmy zależni od pogody. Grunt to elastyczność! Ja pilnuję wszystkich sesji i wszystkich zaległości, o to nie musicie się martwić 🙂
Prędzej czy później się spotkamy!
Ps. Warto było czekać, bo mieliśmy cudną (i trochę mokrą) aurę 🙂
M.
Zostaw komentarz