Dzisiaj kolejna narzeczeńska opowieść. Jagna i Miłosz, z którymi widzę się we wrześniu w dniu ich ślubu.
To ten przykład, kiedy już w trakcie spotkania się zachwycam i wiem, że efekty będą piękne. Zagrało tutaj wszystko – światło, otoczenie, spokój (btw. miejsce znalezione na Google Maps, wcześniej nigdy tam nie byłam ;)). To też dowód, że nie potrzeba jakiegoś niezwykle spektakularnego miejsca, żeby zdjęcia wyszły dobrze. Natura maluje najpiękniejsze tło, jest w tym najlepsza!
Był też nieukryty stres, ale! z czasem było już tylko lepiej 😉
Zapraszam Was na tę czułą opowieść.
M.
Zostaw komentarz